Było tak ciepło, że jeździłam w koszulce na krótki rękaw. Byłyśmy tylko 2 z Emilką, po którą zresztą jechałyśmy z Marketą do Jakuszyc. Spałam u Honzy. Przyjechałam w piątek. Jakimś dziwnym jak zwykle zbiegiem okoliczności trafiłam na autobus, który jechał na około i wysadził nas na pół godziny po drodze, skąd miał nas shaltować wracając. Strasznie mi się chciało siku, poszłam pod most, a tu nagle...przyszła pani żul też z autobusu. Pogadałyśmy sobie chwilę sikając pod mostem i tyle. Ona też jechała do Rokytnicy z przyjacielem żulem. W R. poszłam do Honzy, a tam głucho i cicho, ani jednego auta nie ma, dymy z komina, nic...no i strach-może wyjechali do Pardubic?Nic tu po mnie, idę na dół do jakiejś knajpy poczekać, bo może jest w pracy. W knajpie wpadam na moich żuli i impreza. Okazało się, że Honza jest w pracy i po 16 w chałupie była masa ludzi. Było fajnie.
W niedzielę przeniosłyśmy się do Jakuszyc po pysznym łososiu w Roubence. Jeździć się nie za bardzo już dało-lód. No i przez Wrocek powrót do domu.


