Musiałam gdzieś spędzić noc w Warszawie, a że część znajomych wyjechało, a do drugiej części o tak późnej porze zwalać się na noc nie wypada, to zdecydowałam się potowarzyszyć jakiejś protestującej w tych dniach grupie.
Wpierw udałam się pod Pałac Prezydencki i słynny krzyż-najbezpieczniejsze obecnie miejsce w Warszawie.


Tu niestety za duży tłok na spędzenie nocy.
Zmieniłam więc miejscówkę na Ministerstwo Środowiska i prostest ekoterrorystów pt I love puszcza.

Nie wiem za czym kolejka ta stała, ale ważne, że były namioty i że się rozłożyłam na chodniku, a rano umywszy się w kranach obok Ministerstwa ruszyłam na Centralny;-)
No a dalej to już sobie pojechałam w świat;-)))







;-)))))))
Witaj w klubie latających hardkorów :)
OdpowiedzUsuńJesteś pierdolnięta ;) To komplement, oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńNo co hahahaha
OdpowiedzUsuńnie stać mnie było na hotel w Wawie, a hostele nie miały już miejsc;-)))