środa, 20 października 2010

21.10-23.10.2010 Tatry Bielskie&Zakopane

Wyruszam z Olsztyna do Zakopanego. Tam łapię busa do Popradu i jadę.
Widoki z okna zapierają dech w piersiach...


Droga jest oblodzona, jakiś TIR walczy z podjazdem, a raczej ze zjazdem czyli, żeby nie zjechać w przepaść na drodze do Łysej Polany. Do Tatrzańskiej Kotliny dojeżdżamy sprawnie, ja podziwiam to co mam za oknem.

Na miejscu jest już tylko piękniej.
Wyruszam w góry podziwiając kapiące zewsząd złoto.




W pewnym momencie ujrzałam TAKI widoczek.

No ale idę dalej do Schroniska Plesnivec (Szarotka). Zamiast 1,5h idę coś koło 3, ale jest tak pięknie i ciepło, że mi się nie spieszy. Nie zostaję tu jednak długo. Ukrywam w lesie "geocacha" z moich ciężkich piw, smalcu, jedzenia--->żeby nie dźwigać niepotrzebnie i idę w Tatry Bielskie.



No a po powrocie kąpiel (jest ciepła woda) i spać. Długo nie spałam, bo nadszedł...Ota.;-))))
No i zamiast pościel ubrać PRZED piwem, to odłożyłam na potem tę przykrą czynność, która skończyła się tym, że musiałam prosić o pomoc;-)))
I w ogóle było miło.
Tylko mało spania;-)
Rano niestety muszę wracać, żeby zdążyć na poniedziałek do pracy.
Tak mnie żegnają Tatry Bielskie przez okno.

Planowałam wjechać jeszcze na Kasprowy Wierch (pociąg miałam dopiero o 19), ale jak zobaczyłam co się dzieje w naszych Tatrach-całe w ciężkich, ciemnych chmurzyskach, to postanowiłam zostać w Zakopanem.
Idę więc na stary cmentarz na Pęksowym Bzyku.
Oto grób ratownika, przewodnika, muzykanta Tadeusza Gąsiennicy-Giewont

A potem wjeżdżam na Gubałówkę-stolicę polskiego kiczu;-)





Leniwie sobie chodzą, potem wracam na dół do Zakopanego na placki ziemniaczane z Krupówek i mega wielkiego pączka z różanym nadzieniem, a na końcu na pociąg już niestety do domu.
Wsio;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz